poniedziałek, 6 stycznia 2014

"Nie bardzo ogarniacie? Nieważne."

Ostra zabawa za... wasze pieniądze. Bo niby co taki cudowny krętacz (chyba najszybsza rola Leonardo DiCaprio), jak Jordan Belfort stracił na tym,że wykiwał na duże pieniądze mnóstwo ludzi? 3 lata odpoczynku w więzieniu federalnym, gdzie zapewne szkolił miejscową "elitę"? Stracił rodzinę, dla ludzi jego pokroju - było, minęło (okaże się na starość). Przyjaźń? Na Wall Street nie ma przyjaźni.
Nie, nadal uczy wszystkich zainteresowanych, za grubą kasę, jak sprzedać mu długopis.
Martin Scorsese (dla przypomnienia reżyser takich filmów, jak: Taksówkarz, Wściekły byk, Ostatnie kuszenie Chrystusa, Chłopcy z ferajny, Aviator, czy Wyspa tajemnic, że wspomnę tylko kilka) sięgnął tym razem do szczytów światowej władzy, czyli kursowania pieniędzy na najważniejszych amerykańskich parkietach giełdowych.
Ktoś, kto się o to otarł, a mimo porażek nadal ma ambicje i ciężko mu służy życie w wersji ubogiej, znajdzie swoje miejsce wśród tych, których ani odpowiednie służby, ani tym bardziej ogólnoświatowy kryzys nie zmusi do życia w wersji ubogiej.
To pieprzony Chanel.
Zawsze może dojść do reinwestowania zysków. Problem polega na tym, że ci, którzy chcą zarobić zaraz, nie będą zwracać uwagi na dwa cytowane słowa. Dla nich to nic nie znaczy, dla maklera to kolejna prowizja.
WILK Z WALL STREET może czaić się w sprowadzonym za wasze pieniądze (wpłacone na szkolenie) z zagranicy geniuszu do spraw sprzedaży.
Jedno mam zastrzeżenie do reżysera, gdyby ten film skrócić o jakieś 40 minut, nic by ważnego nie umknęło. Ale widać: przedstawienie musi trwać. Poza tym - świetnie zagrany, poprowadzony, dużo zabawy, dużo przemyśleń o naszych pieniądzach... trochę za długi.

Przewinął się jeden z moich ulubionych utworów poprzedniej epoki, pozwolę więc go przypomnieć, zasugerować młodszym: duet Simon & Garfunkel - Mrs. Robinson (chyba, że był to jakiś cover, to i tak polecam tę wersję)

2 komentarze: