sobota, 16 listopada 2013

Jakbym czytał braci Strugackich.

Wczoraj zakończyło się 18 Forum Kina Europejskiego Cinergia. Z podsumowań będzie niewiele, bo szerzej przy okazji obejrzanych filmów będę jeszcze pisał w przeciągu dwóch dni. Na razie mogę tylko wspomnieć, że nagrodę publiczności - moim zdaniem całkowicie zasłużenie - zdobył film Bodo Koxa pt. Dziewczyna z szafy (pisałem 16 czerwca: Światy równoległe...). Czekamy już na kolejną edycję festiwalu.
Póki co, o filmie, który tegoroczną Cinergię zakończył, o samym już oryginalnym tytule: NIEBIAŃSKIE ŻONY ŁĄKOWYCH MARYJCZYKÓW powstałym na podstawie książki Denisa Osokina.
Bardziej by  mnie zaciekawił, gdyby nie... kilka miesięcy temu przeczytana książka Arkadija i Borisa Strugackich zatytułowana Ślimak na zboczu z jej niesamowitymi postaciami: tajemniczym lasem, martwiakami, skaczącymi drzewami, ziemią, którą się kisi i je... Tyle, że u Strugackich to czysta fantastyka. U Aleksieja Fiedorczenko niby fabuła, ale zahaczająca o ludowe podania, wierzenia, gdzie matka brzoza przy płomieniu cerkiewnej świecy spotyka się z innymi pogańskimi bóstwami ze świętego gaju, nawiedzanych domów, ludzi - zwłaszcza kobiety, o przaśny ludowy erotyzm, służący ze wszystkimi rytuałami sprzed wieków nie tyle zaspokojeniu cielesnych żądzy, co naturalnej prokreacji.
- Obcięłam włosy.
- Nie widzę różnicy.
- Ożeń się ze mną, to zobaczysz.
Można ten film interpretować antropologicznie. Ale aspekt kulturowy jest tu o tyle istotny, że to ponoć swoisty hołd złożony filozofii, wierzeniom i tradycji ugrofińskiego ludu Mari Eł.
Jedno zdanie z książki Strugackich pasuje do tego obrazu szczególnie, a właściwie do osoby reżysera:
Umie ciekawie opowiadać, nigdy nie wiadomo, czy łże, czy mówi prawdę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz