niedziela, 27 kwietnia 2014

"Oto czas się zaczyna..."

Przede wszystkim Colin Firth, obok Nicole Kidman, Stellan Skarsgard oraz Hiroyuki Sanada. Ci aktorzy, dzięki zaproszeniu ich do produkcji w reżyserii Jonathana Teplitzky'ego przedstawili fragment ludzkiej historii , której przekaz nie ulatuje po wyjściu z kina, a co poniektórym widzom ledwo wysychają łzy wzruszenia.
I na pewno nie jest to ckliwy melodramat z gatunku opowieści o Titanicu i innych życiowych zdarzeniach.
DROGA DO ZAPOMNIENIA równie dobrze mogłaby nazywać się drogą do wybaczenia. Bo po kilkudziesięciu latach główny bohater na pytanie o dom odpowiada: Ja wciąż jestem na wojnie.
A podczas spotkania ze swym byłym katem (właściwie wydającym rozkazy funkcjonariuszem zniesławionej japońskiej policji politycznej i kontrwywiadu Kempeitai) słyszy od niego to, co powtarzają wszyscy zbrodniarze wojenni od zachodu po najdalszy wschód: Okłamywali nas, że zwyciężymy.
Wiadomo, zwycięzców nikt nie rozlicza, zwłaszcza, że w najtrudniejszych sytuacjach uważają iż taka sytuacja była/jest jedynie tragedią wojny.
Zanim Eric Lomax zrzuci z siebie ciężar dawnych doświadczeń, lat spędzonych przy budowie Kolei Śmierci nad rzeką Kwai, by wrócić do życia, do szczerze go kochającej (chociaż z własnym bagażem doświadczeń) Patti, zanim pogodzi się z samobójczą śmiercią Finlaya i w końcu spróbuje wybaczyć (podobno nawet zaprzyjaźnić się - w to nie bardzo wierzę) swemu prześladowcy Nasage, podsumuje jego linię obrony:
Nie jesteś postacią tragiczną, jesteś zbrodniarzem!

Jako podsumowanie, przeczytałem przed wpisem różne wypowiedzi na temat filmu, w jednej z nich znalazło się takie zdanie:
Facet został kilka razy polany wodą i zgrywa się na wielką ofiarę...
Oby jak najdłużej znajdowali się ludzie, którzy pewne sprawy będą traktowali bez zapomnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz