sobota, 18 października 2014

A śpiewał jedynie bosonogi chór i tybetańskie misy.

Właśnie wróciłem z dokumentalnego filmu Petera Stricklanda i Nicka Fentona, pewnie jeszcze trwa. Zgadza się, trwa, opuściłem bowiem wcześniej salę kinową. Ale cóż się dziwić? Jeśli artysta przez 60 minut nie potrafi przyciągnąć zainteresowania widza, w tym wypadku również słuchacza - wszak to zapis koncertu Bjork jest, pod nazwą BJORK: BIOPHILIA LIVE - to dalej też chyba nie wyciągnie super pomysłów, by to wrażenie zmienić na swoją korzyść. Na całe szczęście nigdy nie byłem fanem islandzkiej, ponoć skandalizującej artystki, znam kilkanaście różnych utworów i to mi wystarczy, nie poczuwam się więc do zdrady czy podobnych wyrzutów sumienia. Przez godzinę słuchałem utworów, które różniły się między sobą jak rozgwiazdy pokazywane we fragmencie wizualizacji. Artystka wykonywała wciąż tak samo brzmiącą melodeklamację ze śpiewnymi końcówkami, a cały profesjonalny śpiew wypływał z ust bosonogiego chóru ponad dwudziestu młodych kobiet. Nie wzruszyło mnie też szczególnie wprowadzenie do samej muzyki tybetańskich mis służących do uzdrawiania dźwiękiem, aczkolwiek przy monotonnej elektronicznej podstawie to żywe brzmienie miało głębszy sens.Na niektórych wrażenie może zrobić wspomniana wizualizacja przedstawiająca albo głębię oceanu, albo bezkres kosmosu, a też spojrzenie na najmniejsze stworzenia obiektywem mikroskopu.
Zastanawiałem się przez pewien czas, co miała wizualizować sukienka samej Bjork, dochodząc do dwojakich skojarzeń: albo to przedstawiało najzwyklejsze jelito grube (zwane potocznie flakami), albo piosenkarka chciała upodobnić się do istoty z ogromną ilości narządów służących do karmienia, czyli sutków, piersi (potocznie zwanymi cyckami), zwłaszcza iż znalazłbym tej "toalecie" wyraźnie zaznaczone wargi (ale mogą to czytać dzieci). Z daleka naprawdę stwarzało to takie wrażenie.
Dostanie mi się od fanów Bjork, ale co tam. I tak nie wykasuję tych utworów artystki, które lubię.

Mało tego, zaproponuję do odsłuchania taki kawałek (pewnie dlatego, że tu jeszcze śpiewa):
Bjork - It's Oh So Quiet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz