Czułem się jakbym tam trafił, a nie na sobotni występ REVLOVERS w 6 DZIELNICY. Może to wina sali, a może akustyka? Przechodziłem z kąta w kąt, żeby wyłapać jakieś czyste dźwięki, wszystko stłumione, jedynie ten pierwszy rząd dawał kawałek szansy na określenie, co jest grane, a już zrozumieć poszczególne zdania piosenek było trudniej. A przecież ten zespół ma potencjał i widać w muzykach, że starają się nawiązać więź z publicznością. Tym razem chyba w większości przypadkową. Kilkoro znajomych, fanów i ludzie, którzy nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Bis niby wymuszono, ale zdecydowanie na zasadzie, że inaczej nie wypada. Czegoś zabrakło. Niektórych może razić w ich muzyce zbytnia brytyjskość, kwestia gustu. Dlaczego ten koncert był słaby? Gdzie grają i dla kogo na pewno ich deprymuje. W sobotę rozkręcali się bardzo powoli. I, co będę powtarzał, aż się to nie zmieni - zresztą podczas koncertu nie tylko ja to zauważyłem - dużo ujmuje brzmieniu zespołu Revlovers brak żywej perkusji. Bo nawet przy tak słabym nagłośnieniu, muzyka zyskałaby naturalną moc.
Mam nadzieję, że jeszcze będę na ich lepszych koncertach.
Ponieważ warto usłyszeć na koncercie: Revlovers - Bring Me To The Diamond (Live)
Słabo było to fakt. Nagłośnienie - tak - miało duże znaczenie, ale chyba nie tylko. Zespół gra dla siebie... i nie wiadomo do końca o co mu chodzi... wokale, szczególnie męski nie do zrozumienia i prawie niesłyszalny. I ta nieszczęsna brytyjskość. Z ostateczną oceną wstrzymam się do następnego lepiej nagłośnionego razu.
OdpowiedzUsuń