niedziela, 8 grudnia 2013

Jak wyglądałaby podobna katastrofa w Polsce?

Takie pytanie zadawałem sobie podczas oglądania rosyjskiego filmu METRO w reżyserii Antona Megerdicheva. Nie spodziewałem się po tej historii niczego szczególnego, dlatego też się nie zawiodłem. Rosjanie postanowili za ogromne (nawet jak dla nich) pieniądze sięgnąć po temat katastroficzny, wybierając jako tło Moskwę i jej metro właśnie. Jak na ten gatunek, to film niezły, jak słusznie ktoś zauważył z mnożącymi się wersjami coraz to innych sposobów uratowania grupy, która jako ostatnia z ocalałych opuściła pechową kolejkę. Reżyser postawił jednak bardziej na kwestie społeczno-obyczajowe, niż na efekt wizualnej grozy. W tym samym wagonie (co za zbieg okoliczności) spotykają się Mężczyzna (Garin - Sergey Puskepalis) z córką, do której zaczyna również rościć prawo, jako członka przyszłej rodziny, kochanek (Anatoliy Belyy) żony Garina Iriny (raczej jako ozdoba, niż aktorka Swietłana Chodczenkowa). Aktorsko najlepiej wypada tu przypadkowa pasażerka - uciekająca przed milicją (nie wiem, co teraz u nich obowiązuje prócz OIOM-u, policja, czy milicja) konsumentka alkoholu w miejscu publicznym, czyli Elena Panova jako Gałoczka.. Co tam jest więcej oprócz kolejowej katastrofy i relacji damsko-męsko-rodzinnych? Alkohol albo ciągnąca się po nim zła sława, niekompetencje odpowiednich służb, polityka, cwaniactwo, popsuty sprzęt w szpitalu, marginalizowanie sygnałów ostrzegawczych, wykorzystywanie luk prawa budowlanego, złodziejstwo - jeden z przykładów: koleś okradający zwłoki, czy nieprzytomnych ludzi, a nawet tych, którzy nie mogą się ruszyć, bezmyślność w obliczu katastrofy, zakorkowane miasto nie pozwalające na przejazd karetek... Wiele by można jeszcze wymieniać. Fakt, w Warszawie (łącznie ze "słoikami") mieszka o wiele mniej ludzi niż w Moskwie, ale tak właśnie pomyślałem, czy Polacy, Słowianie tego samego ducha potrafiliby lepiej się zorganizować? Wszystkie wymienione przeze mnie, a pokazane w filmie Megerdicheva, problemy zupełnie wystarczą, by sądzić, że u nas byłaby to taka sama katastrofa, jeśli nie większa. Podobno w Polsce jest więcej cwaniactwa.

Jest jeszcze pewna kwestia- Irina, nie mogąc poradzić sobie z życiowym wyborem modli się: - Musi być jakieś wyjście!. Po jakimś czasie przerażona woła: - Nie o to mi chodziło!
Jeśli się modlicie, zwracajcie uwagę na to, o co prosicie.

No dobrze, żeby się tak katastroficznie nie kończyło proponuję piosenkę o metrze z Ulicy Sezamkowej:
Subway! (Vintage Sesame Street).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz