niedziela, 12 października 2014

Instrukcja operacyjna.

Miał to być film, który rzuci na kolana polskie społeczeństwo i zamieszać w kinie. Nie zauważyłem tego, poza świetnym aktorstwem Janusza Chabiora (pułkownik Marian Bońka), Andrzeja Grabowskiego (przeor zakonu, kiedyś coś podpisał, natomiast potrafi w prosty sposób wytłumaczyć istnienie Boga), Agaty Kuleszy (onkolog, nie boi się wszechmocnego pacjenta), Wojciecha Machnickiego (chyba nie można było trafniej obsadzić roli absolwenta akademii radzieckiego GRU), Kamilli Baar (żona oficera służb, zagubiona szefowa z korporacji). No może jeszcze Eryk Lubos jako przyjaciel innego oficera służb, tym razem kobiety o pseudonimie "Białko".
To, że pewne organizacje mogą wszystko, a szary obywatel nie dość, że nie musi o niczym wiedzieć, to jeszcze może stać się ich celem, tylko dlatego, że tak komuś jest wygodnie, wiemy nie od dziś. W polskim kinie były już takie obrazy, z których można było wysnuć odpowiednie wnioski (wspomnę jedynie o najnowszych): Układ zamknięty, a nawet Drogówka.
A same SŁUŻBY SPECJALNE, jak trafnie zauważył reżyser pewnego filmu, tudzież serialu pod tym samym tytułem (nie rozumiem, dlaczego w materiałach reklamowych wciąż się do niego odnosi?!) Patryk Vega są tak wyszkolone, by wykonywać rozkazy, a nie myśleć. Refleksje są przywilejem nielicznych. Bardziej spostrzegawczych?
Bo ponoć Czasem jedyne, co możemy zrobić, to obserwować.
Pomimo zupełnie niepotrzebnych ofiar i napchanych nieznanych kieszeni, nadal pozostaje pytanie:
Kto to wszystko pomalował?

Tylko The Clash - Garageland przychodzi mi do głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz