poniedziałek, 13 października 2014

"Trzeba stawać do walki dzień po dniu."

Na pewno nie jest to film dla wszystkich. Już sam tytuł W DRODZE DO JAH laikowi nic nie powie, chociaż trochę trzeba się interesować kulturą, filozofią Rastafari, albo przynajmniej otrzeć się o muzykę reggae, aby go zrozumieć. Reżyserzy filmu Noel Dernesch i Moritz Springer też zresztą zbytnio się nie wysilili, przedstawili sylwetki dwóch Europejczyków: Niemca ukrywającego się pod pseudonimem artystycznym Gentleman (Tilmann Otto) oraz Włocha Alberto D'Ascola w muzycznym świecie znanego jako Alborosie, jednak zabrakło w tym celowości.
Ratuje ich, że Jamajkę przedstawili z pozycji zwykłych mieszkańców, najczęściej mieszkających w tamtejszych gettach, wraz z ich codziennymi problemami, a nie jako rajską wyspę dla bogatych turystów.
Bardziej przekonał mnie Niemiec swoją opowieścią, dlaczego tworzy muzykę reggae i pochodne, np. dancehall, pomimo wątpliwości: Przecież to nie moja kultura. Czy na pewno wolno mi to robić? Alborosie zaś jest typowym narcyzem, który na dodatek przez cały film wydaje się być nieźle ujarany (a może ganja dokonała mu już pewnego spustoszenia w szarych komórkach?). Już wiem, dlaczego nie mam w swojej bibliotece muzycznej żadnego nagrania Włocha.
Z różnego punktu widzenia jest też przedstawiony skrótowo ruch Rastafari (chodzi mi o główny nurt), który niestety, dla ludzi myślących logicznie jest nieco śmieszny (delikatnie mówiąc). Bardzo fajnie na ten temat wypowiada się jeden z dyskutantów w filmie: Rastafarianie wierzą w Haile Selassie, odrzucając Jezusa. Haile Selassie wierzył w Jezusa, gdzie tu logika? To podobnie, jak widzieć np. w Polsce ludzi noszących trójkolorowe znaczki pacyfki. Rasta nie jest ruchem pacyfistycznym, mimo różnych deklaracji o wzajemnej miłości i dążeniu do pokoju. Z założenia jest to walka z babilońskim systemem. Ruch Rasta jest tak ważny, bo sprzeciwia się panującym elitom.
Istnieje również odłam Rastafarianizmu, zwany Dwanaście Plemion Izraela, gdzie Jezus Chrystus jest Panem, Synem Bożym, a Halie Selassie  jedynie reprezentantem Jezusa, z pokolenia starożytnej dynastii dawidowej.
Ale tego akurat w filmie nie ma. Jest tu wiele poruszanych problemów, natomiast zabrakło jedności i puenty.

Na dziś Gentleman w utworze Rumors.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz