- Co lepsze, prawo i ocalenie, czy polowanie i niszczenie? - to pytanie zadał Ralf, jeden z gromadki ocalałych chłopców, gdy samolot, którym lecieli rozbił się na jednej z bezludnych wysp, dosyć daleko od cywilizacji. Zanim doszło do wypowiedzenia owych słów w stronę nie tyle pozostałych rozbitków, co tylko do jednego z nich - uzurpatora do władania ich świadomością, a właściwiej dziecięcą nieświadomością, zabrakło już dwóch innych. Wskutek wybujałych ambicji tylko jednego, co prawda niewiele starszego od większości, ale jednak dziecka. Bo temu dziecku, w innych okolicznościach, pozwolono kierować innymi. To dziecko zakosztowało władzy, a w większości przypadków życie uczy, że kiedy ktokolwiek jej zasmakuje, nie będzie zamierzał jej oddać, a już najbardziej prawdopodobnym się stanie, że za wszelką cenę będzie chciał ją odzyskać. Pośród beztroskiej zabawy bez kontroli dorosłych, przyjaźni i zawiści, nadchodzi przyśpieszony czas podejmowania dorosłych decyzji. Tak opowiada William Golding w książce WŁADCA MUCH.
I ciągle to pytanie jest aktualne. Zwłaszcza, gdy dorośli ludzie posmakowali o wiele więcej władzy i mają środki, by ją wykorzystać. W cywilizowanym - wydawałoby się - świecie. Scenariusz do filmu Ryszarda Bugajskiego UKŁAD ZAMKNIĘTY powstał na motywach autentycznych wydarzeń.
Dobre, nie tylko polskie, ale - z całym przekonaniem to piszę - europejskie kino, o sprawach, które wielu chciałoby, by były przemilczane, a to tylko maleńki wycinek rzeczywistości.
Niedawno pewna osoba zapytała mnie, przy okazji rozmowy w niewielkim gronie, co sądzę o filmie Smarzowskiego Drogówka.
- Nie zaskoczył mnie - odpowiedziałem.
- Nie? Mnie wstrząsnął!
Odpowiedziałem wtedy, że nie miało mnie co wstrząsnąć, bo tak bywa i Wojtek Smarzowski nie wyssał całej historii z palca. Życie.
A wracając do Układu zamkniętego, podkreślę nie tylko wspaniale zagraną przez Janusza Gajosa rolę skurw...a, ale też będącego w jego cieniu niby-służbisty z urzędu skarbowego, granego przez dawno niewidzianego na dużym ekranie Kazimierza Kaczora. Cała reszta... bez zarzutu.
A żeby nie było za ciężko jednorazowo, wspomnę o sympatycznym filmie z wielką muzyką klasyczną, szczególnie operową w jednej z głównych ról. Wyreżyserował go zazwyczaj lubiany amerykański aktor, tu debiutujący w nowej roli Dustin Hoffman. W sumie KWARTET to opowiadanie dla starszaków mniej więcej w wieku reżysera, ale miło się ogląda zabawną historię grupy pensjonariuszy domu spokojnej starości dla muzyków i innych artystów z kręgów operowych.
Debiut więc raczej udany, chociaż nie przekonuje mnie zderzenie Cissy z wózkiem z bielizną prowadzonym przez dziewczynę z personelu tego domu.
W filmie zresztą jest polski akcent: część owego personelu stanowią Polki , które w roli opiekunek w tego typu placówkach w Anglii są zresztą bardzo cenione i poszukiwane (co jak widać nie uszło uwadze Hoffmana).
Nie przekonała mnie jednak nowa płyta Marka Dyjaka KOBIETY, której dzięki koleżance słuchałem, pisząc te zdania. Czasem Dyjaka słucham, ba, nawet byłem na dwóch jego koncertach z własnej, nieprzymuszonej woli, ale... Za to ładnie w jego wykonaniu brzmi Sen cz. I i Sen cz. II z repertuaru Edyty Bartosiewicz, czy Atramentowa rumba wykonywana niegdyś przez Stanisławę Celińską.
P. S. Młodsi czytelnicy (a pewnie i wielu starszych) poprawiliby mnie w pierwszym akapicie, że pisze się Włatca móch, ale to tylko ich strata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz