Z głośników Blondie z płyty No Exit.
Najbardziej mi pasuje do obejrzanego godzinę temu filmu MADRYT 1987 (David Trueba). To zaledwie 10 lat od śmierci Franco i jakieś pięć od końca transformacji, kiedy w Hiszpanii młode pokolenie zrzuca pęta moralności i samo decyduje, w jaki sposób uzyskać to, co można osiągnąć.
On - podstarzały, wizualnie średniej jakości pisarz, komentujący aktualne wydarzenia dla gazety, ona - młoda, ładna, świadoma, zdająca sprawę z jego poczytności, studentka dziennikarstwa. Chce dowiedzieć się, jak taką popularność osiągnąć. A przez ciąg wydarzeń, potem impulsu chwili, znajdują się bez wyjścia w niewielki pomieszczeniu, może na całe dwa dni. Na początku nieufni, ze swoimi odmiennymi oczekiwaniami, powoli otwierają się na odmienność kulturową, etyczną, pokoleniową. Akt seksualny (najbardziej pasujące określenie) w tym przypadku jest tylko najrozsądniejszym sposobem rozładowania napięcia. I tak nie wniesie zbyt wiele w ich życie, poza mglistym, albo jednym z nielicznych wspomnieniem. Za to oboje uczą się od siebie o życiu, a życie, to najlepszy sposób, żeby zmaltretować marzenia.
Tkwiłem tak przez 100 minut w niemal klaustrofobicznej łazience, ale mimo nierówności opowiadania, ani przez chwilę się nie nudziłem.
Co zdarzyło się kilka razy wczoraj, bo poszedłem "na Almodovara". Grano PRZELOTNYCH KOCHANKÓW. Owszem uśmiechnąłem się , a nawet zaśmiałem kilka razy (teraz nie bardzo przypominam w jakim momencie), być może było to spowodowane zobaczeniem - znajomych z innych filmów reżysera - twarzy aktorów. W myślach przerzucałem jego wcześniejsze tytuły i jakoś nie specjalnie mi pasowało to wszystko do historii lotu "do Meksyku". Dodam może (gwoli usprawiedliwienia), że nie należę do fanów American Pie. Przede wszystkim za bardzo śmierdziało mi tu kasą (jakiś nacisk producentów?), no bo po jaką cholerę epizodzik z Banderasem A. i Cruz Penelope.
Całość pewnie śmieszna. Może popcornu nie miałem?
Jeszcze raz puszczę Boom Boom In The Zoom Zoom Room. I saksofon ładny, i tytuł śmieszny.
Aha, jak oni rozmawiali w tym pierwszym filmie, to mimo wszystko cały czas rozglądałem się po pomieszczeniu i... chyba bym "otworzył" te drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz