niedziela, 12 maja 2013

Ostachowicz, Revlovers i niestety jeszcze jeden zespół

Z okazji wydania pierwszej EP-ki w Przechowalni zagrał zespół Ted Nemeth. Nie znałem wcześniej tej muzyki, ani nie słyszałem tej nazwy. Pierwszy utwór muzycznie mnie zaskoczył - grali jakby na próbie w garażu.
- OK - pomyślałem - zobaczymy, co dalej.
Utwór drugi - porażka, zwłaszcza tekstowo, nierównie grane, śpiewane (na marginesie - w moim zespole utrzymywałem zasadę trzeźwości muzyków na koncertach i próbach, inaczej musieli odejść).
Publiczność - w dość niewielkim pomieszczeniu - raczej zadowolona, ale ona jest o jakieś 15000 z kawałkiem lat młodsza!
- Dobra, jeśli tak dalej pójdzie - mruczę do siebie po drugim refrenie - to wyjdę po trzecim kawałku. Ja dłużej nie mogę, zapadam się w podłogę - odbija mi się poprzedni refren i bez czekania na koniec utworu wychodzę. Przed wyjściem spotykam jednego z organizatorów, nawet nie jest zdziwiony, widząc mnie odbierającego kurtkę z szatni. Po kilku zdaniach pyta:
- A jak support?
- Jaki support? - odpowiadam. - To Oni powinny być gwiazdami!
Bo tak właściwie to przyszedłem na REVLOVERS  (indie rock, alternatywny pop w najlepszym rozumieniu tego określenia). Mimo niezbyt dobrej akustyki w takiej sali (byłem na ich koncercie kilka miesięcy wcześniej w Kaliskiej - tam brzmieli właściwie) nie zawiodłem się. Żadnych zastrzeżeń do muzyków - basistę - Michała Szafarza - jak zwykle rozpierała niesamowita energia, tylko scena dla niego za mała była,  czy drugiego gitarzysty - Darka Grabowskiego, wokalistów - ciepły, miękki, charakterystyczny głos Basi Szafarz (+ instr. klawiszowe, skrzypce, harmonijka ustna i coś jeszcze) oraz od poprzedniego koncertu bardzo poprawiony głos gitarzysty/klawiszowca - Sebastiana Stasiaka. A stworzyli niesamowicie przyjemny klimat. Chociaż jedno małe zastrzeżenie mam od pierwszego mojego zetknięcia z tą muzyką na koncercie - brakowało mi żywej perkusji!
Polecam pierwszą płytę pt. Revision Thing. Wsłuchuję się teraz we fragmenty z tego albumu - Wings, !Copacabana i inne, a na dzisiejszym koncercie najbardziej podobał mi się utwór Some Exceptional Moments.

Inna historia była z książką Igora Ostachowicza NOC ŻYWYCH ŻYDÓW, bo nie spodobał mi się tytuł, jakiś taki pretensjonalny mi się wydawał (zwłaszcza po filmie Pokłosie Pasikowskiego). Jednak na wszelki wypadek wziąłem ją z bibliotecznej półki, ale gdy zacząłem czytać, to raził mnie zbyt nowoczesny język.
Przez chwilę! Im bardziej zagłębiałem się w zwariowaną fabułę, tym więcej prawd odkrywałem o naszej Polsce współczesnej, o wyborach między dobrem a złem, o sobie samym, prawdach, fałszach i niedomówieniach z historii - zwłaszcza relacji między Polakami a Żydami (czy też, jak wolałby Marek Hłasko, Polakami żydowskiego pochodzenia), współczesnej popkulturze, domorosłych neonazistach itp.
Taki fragment o Polsce mnie poraził na przykład:  Jeśli świat jest pełen rudy zła, to tu u nas została wytopiona w piecu. Wielka produkcja najczystszego zła w piecach, w których ludzie palą ludźmi.
Po czymś takim aż ciarki przechodzą przez kręgosłup.
Podsumowując: 1) świetnie się bawiłem, 1) często przymykałem ją, by coś przemyśleć, 1) przeżywałem wraz bohaterami chwile prawdziwej grozy. A książka potrafi trzymać w napięciu! Do końca.
Czytając polecam zwracać uwagę na białe światło, które pojawia się co jakiś czas. Sam się na tym przejechałem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz