sobota, 1 czerwca 2013

"Co naprawdę wydarzyło się na Mulholland Drive?"

Wychodząc wczoraj z domu bezwiednie założyłem t-shirt z powyższym napisem (ciepło było). A potem poszedłem do kina. I już w połowie filmu zacząłem się zastanawiać, czy ten napis na moich plecach nie odnosi się również do podmiejskiego lasku niewielkiej irlandzkiej miejscowości. Reżyserka Rebecca Daly w swoim debiucie fabularnym PO DRUGIEJ STRONIE SNU trzyma się czasami stylistyki rodem z Lyncha, chociaż bliżej jej do Miasteczka Twin Peaks niż do Mulholland Drive. Zagadka pozostaje nierozwiązana mimo, iż wiele wskazuje na... Właśnie na kogo, bo patrząc na przewijające się przez film postaci ze świata na uboczu, oni wszyscy mogliby w równej mierze być podejrzani. A po zagadkowej śmierci znalezionej dziewczyny, rozrastają się historie napędzane kolejną plotką, tworzoną jakby dla własnego usprawiedliwienia, czy odwrócenia uwagi. Dziewczyna wszak nie żyje, nie ma możliwości obrony. Główna bohaterka Arlene - bardzo dobra w tej roli Antonia Campbell-Hughes - ma trudności ze swoim lunatykującym życiem, przez to funkcjonuje bardziej na uboczu małomiasteczkowej społeczności, ze zrozumieniem śmierci własnej matki i dzieciństwa spędzonego u raczej apodyktycznej babki. Dodatkowo, jakby chciała zaprzeczyć narastającym plotkom, próbuje w swoim bogatym emocjonalnie świecie umiejscowić prawdę o nieznanej sobie Ginie, zbliżając się do jej świata, gdy jeszcze tamta żyła. Sama nie jest jednak pewna, pod bacznymi spojrzeniami mieszkańców, co naprawdę łączy ją z dziewczyną z lasu. Napięcie rośnie stopniowo.

Pozostając w wolno płynącym czasie z Irlandii ENYA  w utworze  Athair Ar Neamh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz