sobota, 22 czerwca 2013

Dwie przyjaciółki, ich niemal dorosli synowie... kobiety są atrakcyjne, chłopcy przystojni, starszych mężczyzn zabrakło.

Tak się zastanawiałem, co ja tu jeszcze robię? Przewidywalne to takie, młody testosteron, ładne, zdrowe kobiety w średnim wieku, ocean, surfing - przewidywalność. Kobiece kino, dla tych w średnim wieku i młodszych, przed którymi dopiero w przyszłości patrzenie na młodsze ciała (Nie generalizuję!).
I to się tak ciągnęło, lekki przeskok i znów przewidywalność. O! tego nie przewidziałem - pomyślałem w pewnej chwili i dopiero po filmie, kiedy sprawdziłem swoje przypuszczenia, zrozumiałem, dlaczego nie mogło być tak szablonowo. Mimo niekoniecznie wspaniałej gry obu młodzieńców, to panie Robin Wright i Naomi Watts wczuły się w grane role Roz i Lil. A reżyserka Anne Fontaine podjęła się trudnej roli przeniesienia na ekran prozy Doris Lessing. Tak się składa, że na mojej półce (a to równoznaczne z przeczytaniem) są jej książki: O kotachDobra terrorystka i mój ulubiony Pamiętnik przetrwania, wcześniej zapoznałem się też z Piątym dzieckiem i Latem przed zmierzchem. To nie są banalne historie i zapomina się o teraźniejszości, uzmysławiając sobie opowieści całym ciałem. Nie wiem, na ile reżyserka IDEALNYCH MATEK poradziła sobie z oddaniem prozy Noblistki z 2007 roku, bo nie czytałem Grandmothers, zbioru opowiadań, wydanego w Polsce pod tytułem Dwie kobiety, skąd pomysł na scenariusz.
Niebezpieczny (razy dwa) jest związek z synem przyjaciółki, wszyscy inni są poszkodowani, najbardziej najbliżsi, nawet ci jeszcze nienarodzeni. Zwłaszcza, gdy trwa to kilka lat.
- Tylko ty jedna nie zachowałaś się podle - mówi Lil, gdy wszystko wokół się rozpada.
- Więc to moja wina - ni to stwierdza, ni to prowokuje Roz, najbardziej chyba żałująca, że już nigdy nie zobaczy wnuczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz