Takie rzeczy to tylko w kinie. Nie chciałem specjalnie iść na film, przypuszczając, że będę zawiedziony, ale pytało się o niego parę osób. Tzn. czy oglądałem.
Zresztą już z samej zapowiedzi wynika, że do rzeczywistości będzie mu daleko. Napisane jest bowiem na plakacie i ulotkach reklamowych: inspirowany prawdziwymi wydarzeniami.
W ten sposób wiadomo, że weźmie się główny wątek, a całą resztę można przerobić tak, żeby osoby zaangażowane w rzeczywiste wydarzenia nie miały ochoty żądać odszkodowania (z tego co wiem, w tym przypadku już żądają), albo łatwiej będzie poruszać się w stworzonym przez siebie świecie twórcom filmu. Mamy więc problem zamiany dzieci w szpitalu, przypadkowego spotkania i konfrontacji z zaistniałymi nowymi problemami, bo ich jest więcej niż pozytywów płynących z poznania prawdy. I wszystko byłoby OK, gdyby twórcy filmu zadbali o urealnienie tej historii, a tu wszędzie sztuczność, szablon zachowań, reakcji, wysoki połysk, jak się niedawno mówiło, a teraz mówi się wypasione. Jeden z bohaterów (k..., że z dreadami, to musi biegać z gryzoniami po mieście, albo być dealerem?!) mówi: Stary, znowu ją z kimś pomyliłeś? Odnoszę wrażenie, że scenarzyści filmu OSZUKANE, jak również reżyser Marcin Solarz, który miał dopilnować, by jego dzieło było docenione, też pomylili rzeczywistość z lukrowanym kiczem. Z tego, co widziałem na filmie: ludzie w klubie techno, to widać, że z łapanki byli. A już te ugrzecznione dialogi, ta żurnalowa dekoracja, ubrania, czy to aby nie chodziło o wyrównanie średniej niesprawiedliwości społecznej, że bogatym też zdarzają się tragedie?
Zamysł słuszny, również zadanie pytania, czy rodzina to coś wyłącznie biologicznego, czy więzi, które scalają przez lata. Ubolewać trzeba i pilnować, żeby do takich tragedii nie dochodziło. Ale jestem zdegustowany przedstawieniem tego w żenująco komiksowej formie.
Jeśli ktoś mi powie, że się czepiam, to jego problem, bo... twórcy mieli potencjał - chociażby świetna scena ze snem "matki" Natalii (właściwie Anety), tyle że częściej nie widzieli tego, co poza planem filmowym. Groteskowa jest np. scena indywidualnej próby baletu na pustej sali i już sam fakt, jak do niej doszło. Natalia weszła tak w środku nocy, miała prywatne klucze, nikt nie przyszedł zwrócić uwagi na hałas? Wiele jest takich scen niestety.
Bardzo dobre role wymienionej wcześniej matki Katarzyny Herman i właśnie Anety - Sylwii Boroń - zdziwionej, zagubionej w nowej rzeczywistości, mającej własne przekonania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz