Ok. Tyle, że brakowało mi jakiejś jednej opowiedzianej od początku do końca historii. Zwykłej opowieści, a nie stwierdzeń typu: Nie wystawiaj się na cios, zabijając w siebie złość. Może i prawdziwe, ale w przekazie Wojtka jest za dużo wspomnień damsko-męskich relacji i jedynie same chęci zmian. Tyle teksty osadzone w przeszłości. Jutro się odrodzę obiecuje na początku wokalista i dalej już widać, że od ostatniego koncertu w Stereo Krogs chłopaki poczynili kilka zmian na lepsze. Przede wszystkim utwory nie brzmią, jak ciągłe modyfikacje jednego tematu, brzmienie pełniejsze, wyraźnie słyszalne wszystkie instrumenty, nie wspominając o wokalu - o głosie Wojtka Lewandowskiego już było 8 czerwca, a sam wokalista nie garbi się przed mikrofonem, nie bardzo wiedząc, jak się zachować prócz śpiewania. Widać też zresztą, że dla nich potrzebna jest większa scena, to raczej nie jet zespół statyczny, chociaż na małej przestrzeni można odnieść takie wrażenie. Co ciekawe, nie wiem, jak oni to zrobili, ale odniosłem wrażenie, iż przeliczając na metry kwadratowe przestrzeni klubu, było więcej fotoreporterów niż na Madonnie. Nie doceniają jeszcze własnego potencjału i... obserwowałem, jak z niechęcią, ale część osób powoli opuszczała lokal, bo zespół zignorował ich zbyt długą przerwą. No właśnie - zespół JANE DOE - tylko o którym ja piszę? Może ktoś słusznie zauważyć. Nie ma tu jedynego słusznego, a upór chłopaków, by coś zrobić z nazwą, by była od razu rozpoznawalna, zahacza o kolejną ignorancję na ich szkodę. Tym razem dodam, że chodzi o Wojtka Lewandowskiego, Mikołaja Przyszlaka, Macieja Krasowskiego i Rafała Brylińskiego.
Ale jak to zapodać, byście ich znaleźli np. na jakiejś stronie muzycznej, nie myląc z innym zespołem?
Spróbujcie (taki ciemny napis na szarym tle):
Jane Doe - Noc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz