Przypuszczałem, że będę bardziej zawiedziony, zwłaszcza kiedy na początku usłyszałem Chłopców z Placu Broni, ale widać konwencja tego filmu wymagała właśnie refrenu z ich piosenki Kocham wolność. Jednak późniejsze zespoły i utwory zadecydowały, że film Andrzeja Wajdy przyjmowałem nieco sympatyczniej, zwłaszcza, że te utwory są fajnie dopasowane do scen. Plusem są też archiwalne wstawki, dobrze ukazana smutna prawda tamtej naszej rzeczywistości i trochę humoru, np. Brewki na kijankę, czy na zdziwioną? Przez część wywiadu Oriana Fallaci (Maria Rosaria Omaggio) grający Wałęsę Robert Więckiewicz mówił tak niewyraźnie, że wydawało mi się, iż to jakaś parodia, na szczęście jakimś cudem w późniejszych scenach to się zmieniło. Wałęsa mówi niewyraźnie, ale nie aż tak, by go nie rozumieć! Czyli ktoś przedobrzył, a sam aktor pewnie odbierze w glorii odpowiednie nagrody.
Sama opowieść nie została pokazana zbyt szablonowo, ale trochę patetyzmu z filmu biło.
WAŁĘSA. CZŁOWIEK Z NADZIEI niestety nie jest, jak sam bohater, pełen paradoksów, zaskakujący.
Po prostu to dodatek do czytanek o tej osobistości i historii polskiego obalania komunizmu
A echa tego dotarły nie tylko do USA, ale też na Jamajkę. W 1084 roku ukazał się tam album Athem grupy Black Uhuru, gdzie znalazł się inspirowany Polską utwór Solidarity.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz