poniedziałek, 4 listopada 2013

"Aryjskie dzieci wstydu"

Gdybyśmy - Polska - nie graniczyli z Niemcami od wschodu (dla Niemiec od wschodu), można by się zastanowić, czy za którymś rogiem nie czai się były agent Stasi, od lat znany jako wzorowy ojciec, przesympatyczny sąsiad, czy ta miła pani, która tak dużo wie, jak leczyć grypę, czy inne codzienne choroby. Nie dalej  jak wczoraj pisałem o osobach, które nie zaznając w dzieciństwie miłości, są bardzo podatne na wpływy różnych indoktrynacji. Georg Maas w swoim filmie przedstawia jedną z takich historii, tym boleśniejszą, że owa ofiara podaje się z kolei za ofiarę faszystowskiej instytucji Lebensborn, która między innymi, w ramach odnowy aryjskiej krwi odbierała dzieci matkom z okupowanej Europy (oczywiście tylko z niektórych, czystych rasowo krajów), a których ojcami byli niemieccy żołnierze. W ten sposób rozszerzała się "hodowla nordyckiej rasy nadludzi". Jednak po przegranej Niemiec, nowy porządek pozwalał odpowiednim służbom z NRD,  wykorzystywać historie tych dzieci do własnych celów. Juliane Köhler gra "uśpioną" agentkę Stasi, występującą jako ofiara Lebensbornu, a w rzeczywistości jest jedną z Niemieckich sierot wojennych, która za odrobinę zainteresowania, chciała zamienić przytułek, na prawdziwą rodzinę. Do tego Liv Ullmann, jako jej norweska matka i upiorny wręcz w swej roli oficera Stasi (nawet po latach) Rainer Bock. Mimo że fabuła  dosyć szybko staje się przewidywalna, to jednak scenarzyści i reżyser filmu DWA ŻYCIA postarali się, by cały czas oglądało się tę opowieść, jak dobrze skrojony skandynawski thriller.

Dziś Beirut - Brandenburg

2 komentarze:

  1. Liv Ullmann wcale nie gra 'uśpionej' Stasi, a Juliane Kohler nie jest norweską matką, tych pań nie można pomylić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Jak widać można przestawić nazwiska. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń