niedziela, 17 listopada 2013

"Idź do fryzjera, kup porządne buty i znajdź sobie pracę."

„Umiejętnie nawiązuje do estetyki nowej fali w portrecie kondycji współczesnego młodego Europejczyka”.
Takie jest uzasadnienie jury 18 Forum Kina Europejskiego Cinergia dla wyróżnienia przyznanego filmowi OH BOY. Reżyser Jan Ole Gerster w przybliżeniu pokazuje, na przykładzie bohatera Niko Fishera (niezbyt przekonywujący Tom Schilling) kondycję współczesnych dwudziestoparolatków, którym nic się nie chce, są niezdecydowani. Odkładają na nieokreślony czas, co chcieliby w życiu robić, próbując jak najdłużej korzystać z pieniędzy rodziny. Sam temat jest istotny społecznie, natomiast ani czarno-białe zdjęcia, ani "wartkość" akcji tego przestawienia nie odcisnęły na mnie żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie, gdyby to był film w kolorze, może oczy by się nie męczyły.
Niby to w konwencji komediowej: jednego dnia wszystko się chłopakowi wymyka z rąk, największy ból, że nie ma czym zapłacić za kawę, bo "ściana płaczu" (czytaj bankomat) zatrzymuje kartę, nie dając nic w zamian. No, boy ma dziś pecha. To nie jest nieudacznictwo, tylko niechęć do podjęcia odpowiedzialności za swoje życie. Znam pewnego starszego faceta, ma kobietę, dziecko, rozwalone jedno małżeństwo, a mimo to na słowo praca zaczynają mu się trząść ręce, najprościej jest odebrać pieniądze z opieki społecznej.
Wszyscy się filmem zachwycają, zwłaszcza krytycy, ja nie.

Do tego filmu bez wątpienia pasuje Bakshish - Kfas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz