Na festiwalu Cinergia kolejny film, który oficjalnie wejdzie na ekrany kin za krótki okres czasu. W internecie trafiłem na jego plakat i ... ręce mi opadły po przeczytaniu nagłówka. Brzmi on tak: Dzięki takim filmom chce się żyć! Nic dodać, nic ująć! Pod warunkiem, że nie widziało się np. filmu Macieja Pieprzycy Chce się żyć, czy (prezentowanego również na Cinergii) Dziewczyna z szafy Bodo Koxa, bo to właśnie po takich filmach wraca wiara w człowieka i że można podejść do choroby z jakąś nadzieją. Reżyser Marc Rothemund i scenarzystka Kati Eyssen przedstawili natomiast taką wersję chorego na raka młodego człowieka, jakby zaiste opowiadali o najnowszym modelu (czy jak się to nazywa, moje dziewczyny nie bawiły się Barbie, więc nic nie wiem o szczegółach) lalki Barbie, która pod wpływem kaprysu pomysłodawców choruje na raka. A może to taka bajka z bogatszych sfer, w końcu im też należy się trochę cierpienia? Nie przemawia do mnie film DZIŚ JESTEM BLONDYNKĄ. Równie dobrze wpis mógłbym nazwać Zaspokajanie próżności.
Zgadzam się, to miłe (gdy ktoś bez względu na wiek) dowiaduje się o chorobie, tak poważnej, jak rak i znajduje w sobie siłę i oparcie w bliskich - ogromnie jest to ważne! - by tę chorobę (nawet nie wiadomo, jak nikłe szanse dającą na wyleczenie) przezwyciężyć. Film powstał w dodatku na podstawie prawdziwej historii.
Pokażcie go jednak na jakimkolwiek oddziale onkologicznym w Polsce - wyśmieją was, powiedzą, że takie rzeczy to tylko w erze (a to, jak wiadomo, już nie istnieje). Wiem, co piszę, miałem praktyki na radioterapii.
Jest taka piosenka polskiego zespołu Bakszysz (Bakshish) - We No Dead z płyty Eye. Dla wszystkich, ze szczególnym uwzględnieniem chorych na raka). A jeśli tego nie znajdziecie, to zespół S.O.J.A. zaśpiewa Wam Rest of My Life.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz