Po nieukontentowaniu filmem Grawitacja z dystansem podszedłem do propozycji kumpla, by obejrzeć obraz Josepha Kosinskiego. Sądziłem, że znowu scenariusz załamie się i cała bzdura wyjdzie na jaw. NIEPAMIĘĆ ogląda się jednak dosyć przyjemnie, fabuła jest zwarta, a Morgan Freeman - mimo skąpej gry aktorskiej - wart jest poświęcenia czasu na film. Występuje tu jako duchowy opiekun grupy człekokształtnych obcych, nazywanych Sępami, którzy okazują się być grupką ludzi, ukrywających twarze w stalowych hełmach, przeciwstawiających się mechanicznej sile inwazyjnej zawieszonej nieopodal Ziemi na stacji TED. Niestety poza nimi i platformami wydobywającymi z planety jej wszelkie możliwe surowce, są jedynie klony Jacka Harpera (jak zwykle drętwy Tom Cruise) oraz Victorii (taka sobie Andrea Riseborough), stworzone przez obcą cywilizację z członków załogi jednego z ziemskich statków wysłanych w kosmos przed inwazją. Jack i Victoria tworzą pary naprawiające drony, które nadzorują platformy i je chronią przed Sępami.
Niestety obcej cywilizacji nie udało się do końca wykasować pamięć Harpera, co w konsekwencji zmieni historię i owej cywilizacji i rodzimej planety.
Wiele z tej fabuły widzieliśmy w urywkach w innych filmach s-f, ale jako widowisko jest solidnie zrobione i bardziej wiarygodne, jak na kosmiczną historię.
Na końcu tej historii jest pewien przekaz, idealnie pasujący do takich świąt, jak dziś:
Jeśli posiadamy dusze, są one stworzone ze wzajemnej miłości, której nie umniejsza czas, która nie podlega śmierci.
Na dzisiejszy dzień polecam Ultravox - Astradyne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz