Rzadko się zdarza, aby kontynuacja jakiejkolwiek opowieści (Przed wschodem słońca, Przed zachodem słońca) nadal, a może jeszcze bardziej, trzymała w napięciu, zwłaszcza w tak subtelny sposób. Kino bez akcji, oparte na rozmowach, w tle wplecione krajobrazy słonecznej Grecji, czasem niemal kino drogi (jazda samochodem z lotniska, spacer do hotelu) z przystankami na rozmowę przy posiłku,
zwiedzanie chrześcijańskiej kapliczki
z erotycznymi podtekstami , kłótnię z rozstaniem w pokoju hotelowym i czarującą próbę zaryzykowania zacerowania tego związku. Tylko tyle scen głównych, a ile wersji miłości w różnych aspektach: od seksualnej fascynacji, poprzez rodzicielstwo, partnerstwo, miłość do dzieci, miłosne gry i podchody, wysłuchanie cudzych doświadczeń, wymiana zabawnych, mądrych historyjek, nawet wspomnienie przechodniów w toaście... Dodatkowo, delikatna sugestia o narastającym, na razie cichym buncie Greków i wspomnienie dwóch osób, bez których nie upadłby komunizm.
Gdzieś w połowie zorientowałem się, że nie mógł tak inteligentnych, czułych i uroczych dialogów napisać jeden człowiek. Bingo! Richard Linklater, Julie Delpy i Ethan Hawke są za to zgodnie odpowiedzialni. Przy czym ten pierwszy jest też reżyserem, a dwoje pozostałych gra (i to jak gra!) pierwsze skrzypce.
Emocje partnerskich więzi są dodatkowym aktorem filmu PRZED PÓŁNOCĄ.
Scena w kuchni, jeden z bohaterów trzyma nóż, jego żona przypadkiem też: - Kłócicie się z nożami? - pyta zaniepokojona Celine.
- Nie kłócimy się, negocjujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz