Kolejny zadowolony z siebie tfu-rca Oliver Ziegenbalg postanowił pokazać światu swój sposób widzenia komedii. Prześmieszna to ona nie jest, za to odniesienie w reklamówce do Good Bye Lenin, a już tym bardziej do Amelii, to - delikatnie mówiąc - żart prowadzącego. Jeśli chodzi o film RUSSENDISKO, tu najlepiej bawili się twórcy, pisząc idiotyczną zapowiedź dla ludzi decydujących o sprowadzaniu danych filmów do kin (w końcu jakiś zwrot kosztów przedsięwzięcia by się przydał). Czytam na przykład: sprzedają zebrane puszki, a uzyskane pieniądze... Osobiście widziałem, że zaczynali od sprzedaży piwa w puszkach, a nie aluminiowego złomu. I kto się dał na to wszystko nabrać? Ja nie narzekam, poszedłem tam spodziewając się rzeczy gorszych. Może jest to sentymentalna opowieść dla niegdysiejszych Ostii (byłych mieszkańców NRD), albo ich zachodnich sąsiadów, nieznających uroków życia we wschodniej republice, sam reżyser urodził się wszak po zachodniej stronie Łaby. Łza się w oku kręci nad kretynizmem scenariusza, tak w ogóle zlepku kilku osobnych historyjek połączonych trójką przyjaciół - Rosyjskich Żydów z okresu upadku muru berlińskiego rozmawiających ze sobą (i rodziną w Rosji) po niemiecku!
Aczkolwiek ładnie było zagrane to coś.
Jednym słowem jak z opowieści z tegoż filmu, o trzech szkołach mających numery 2, 4 i 5.
- A co się stało z 3?
- Została źle zaprojektowana.
Twórcy nie zwrócili uwagi, że potknęli się o własne nogi.
Już w trakcie projekcji doszedłem do wniosku, że Nina Hagen bardziej zaśpiewała w stylu russendisco w utworze Russian Reggae na płycie In Extasy. Polecam w zamian, szczególnie w angielskiej wersji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz