niedziela, 21 lipca 2013

Oparte na prawdziwej historii. Życie bywa jednak nudne.

Tego wpisu miało nie być, nie stać mnie na wydawanie równowartości czterech biletów, by obejrzeć film, na który nie czekam, więc i tak musiałem odejść z jednego seansu, na który się wybrałem.
Zacznijmy od nazwiska Francois Cluzet. Nie taki, jak w swojej najlepszej roli Philippe'a z Nietykalnych Oliviera Nakache i Erica Toledano, ale zagrał perfekcyjnie (to chyba z tego powodu polski tytuł), o ile perfekcją można nazwać zagranie postaci raczej szarej, małomównej (chociaż szanowanej przez kolegów), nie okazującej uczuć,  za to z ambicją odegrania się na firmie, której jeden z kierowników przez wiele lat nie doliczał mu co miesiąc kilku minut czasu pracy. I zostania perfekcyjnym złodziejem. We Francji to była najbardziej spektakularna kradzież tego wieku, w internecie Toni Musulin zyskał sławę, zwłaszcza, gdy sam zgłosił się na policję. Ale żeby od razu robić z tego film? Ok. facet jest oszczędny (mógł sobie pozwolić na wymarzone ferrari), za to kosztem kobiety, która właściwie go utrzymywała, a gdy znudziła się, postanowił spróbować z kimś ładniejszym (podzielającym jego miłość do gór - jak sam o tym mówi, bo w filmie to kilka obrazków Alp jedynie, ale żadnej pasji w tym nie widać), starający się chronić tych, z którymi był zżyty (w dosyć oschły sposób to robi). Podobno okrzyknięto go bohaterem, za to że wyprowadził w pole swoją firmę i policję. Tyle, że to po prostu złodziej, który miał perfekcyjny plan i go zastosował bez udziału innych. Ale gdyby Toniego Musulina zagrał aktor nie będący na topie po innym filmie, pewnie nikt nie wybrałby się do kina na PERFEKCJONISTĘ Philippe'a Godeau . Jak łatwo można wykorzystać naiwność widzów? Może niektórym podobać się jego spokojny, stonowany klimat, mnie to nie satysfakcjonuje w takich historiach. Muzyka była przyzwoita. A to nie wszystko.

Proponuję w zamian posłuchać The Clash w utworze Bankrobber skoro już jesteśmy przy pieniądzach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz