sobota, 24 sierpnia 2013

"Nie powinieneś tyle pić. Nikt nie chce słuchać kawałów o Polakach."

Już tym jednym tekstem po raz kolejny Woody Allen wzmocnił moją sympatię do swojej twórczości, aczkolwiek nie należę do jego wielbicieli.
Ostatni kawałek pizzy należy się mężczyźnie - nie wiem, co to za wymysł, ale swój kawałek oddaję chętnie reżyserowi za to chociażby, że swoją znajomość kobiet i niektórych mężczyzn ujął w takiej uroczej historii dwóch przyrodnich - w dodatku adoptowanych - sióstr i mężczyzn, którzy przewinęli i przewijają się przez ich życie. Nie przypuszczałem, że Cate Blanchett może być taką zwykłą i śmiertelną istotą. A na poważnie BLUE JASMINE, jeśli już jest komedią, to raczej na takim łagodnym poziomie i gdyby nie odpowiednie dobranie aktorów (oprócz Australijki, świetnie byli umiejscowieni i dali z siebie wszystko inni, szczególnie: Alec Baldwin - mąż pseudo-biznesmen, krętacz i kobieciarz, Sally  Hawkins - druga, mniej wymagająca i rozgarnięta siostra, jej były mąż Augie - Andrew Dice Clay, obecny chłopak Chili - Bobby Cannavale, a nawet jego kolega Eddie - Max Casella) to przeszłaby jako kolejny film Allena.  Można by jeszcze wymienić pozostałe aktorskie nazwiska z filmu, dodając Golden Gate i inne obrazki z San Francisco.
Bezsprzecznie to jednak film  Cate Blanchett - Jasmine - kobiety zagubionej, oszukiwanej i zdradzanej przez męża, wcześniej przymykającej oczy na jego brudne interesy, nawykłej do luksusów, martini na cytrynowej rosyjskiej wódce (w wydaniu amerykańskim) i leku likwidującego stany lękowe, niepokój, napięcie oraz nadmierną aktywność. Ta mieszanka nie wpłynęła pomyślnie na jej stan psychiczny, a na dodatek nie może zrozumieć, że czasy świetności są już za nią, a przeszłość w ten, czy iny sposób i tak będzie podążać jej śladem. Zaś sama aktorka zagrała swą rolę rewelacyjnie. Określę więc to dzieło raczej dramatem z dużą dawką komedii. Z zakończeniem, które nie jest oczywiste, czyli godne mistrza.

Na dobranoc motyw z filmu, co prawda nie zagrany na klarnecie, ale w wykonaniu samej  Elli Fitzgerald  - Blue Moon.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz