sobota, 25 stycznia 2014

"Co on zrobił? Kto to wie?"

Po pierwsze: Ktoś, kto pisał  tekst do materiałów promocyjnych (mam na myśli ulotkę, a tekst powielany jest np. w opisach filmu różnych kin) prawdopodobnie nie widział filmu, albo jedynie fragment (jak zwykle zwiastun? bo nie widziałem). No chyba, że widzieliśmy inne filmy. Zaznaczam, ja widziałem ten właściwy.
Po drugie: Jeśli reżyser - w tym wypadku Amat Escalante - otrzymuje nagrodę w Cannes, czy na innym festiwalu, jeszcze nie oznacza to, że film jest rewelacyjny. Bo film HELI jest taki sobie i to jedynie dlatego, że porusza kilka istotnych problemów, sądzę, że nękających nie tylko Meksyk. To raczej znak czasów. Niestety poza fajnymi zdjęciami jest chaotyczny: wolne wprowadzenie, potem przyspiesza, zawiesza się, znów się coś dzieje luźno związanego z fabułą i urywa się. Rzeczywiście "meksyk".
Trudno jest winić rekruta policyjnej szkoły, ze chce się wyrwać do innego miejsca, wykorzystując służbowo-prywatne informacje o składzie nie zniszczonych przez skorumpowaną policję narkotyków. Gnębiony, a raczej upodlony jest już na etapie szkolenia, w czym - uwaga - góruje amerykański doradca w roli instruktora.
Rzeczywiście, sądząc z obrazu Escalante, przemoc w jego kraju czai się tuż za ścianą domu (zupełnie bez związku z fabułą, ale jak najbardziej absurdalnie na miejscu, scena z przypadkowym wojskowym, uzbrojonym samochodem pod drzwiami domu rodzinnego bohatera).
Do tego dochodzi brak rodzinnych więzi, a co za tym idzie ogólna niedojrzałość emocjonalna i brak umiejętności radzenia sobie ze stresem.
Nic dziwnego, skoro w niektórych domach w zamian za przerwaną grę video, młodzi chłopcy mogą się wykazać uczestnictwem w prawdziwych torturach, proponowanych przez starszych.
No i meksykańska policja - oni (one) mają swoje problemy, po co się przejmować jakimś rannym, sprawdzić winę, zwrócić na coś uwagę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz