poniedziałek, 6 stycznia 2014

Dojrzewanie Ameryki?

Sadząc po dość dużej ilości widzów ustawiających się do wejścia na salę, spodziewałem się czegoś, co przykuje moją uwagę na dłużej. A tak, mimo wielkiej plejady gwiazd, w pamięci z bohaterów utkwiły mi jedynie trzy nazwiska: Oprah Winfrey (grająca panią Gaines), Forest Whitaker (Cecil Gaines) - bez wątpienia to jego film, aczkolwiek nie zagrany z taką werwą, jak postać Ostatniego króla Szkocji, oraz antybohater Richard Nixon, zagrany przez Johna Cusacka. Reszta była dodatkiem. Fabuła... w pewnym momencie bezbłędnie skojarzyłem, że taki amerykański patchwork historyczny, z okresu kilkudziesięciu lat, widziałem już wcześniej w filmie Forest Gump. Tyle, że tu przedstawiony przez Lee Danielsa , który przywrócił do życia historyczną postać pewnego kamerdynera. KAMERDYNER jest stonowanym, mimo chwilowego wybuchu gniewu w obrębie rodziny, przedstawicielem Afroamerykanów (w dodatku jest kamerdynerem kilku prezydentów), a jego historia zaczyna się od czasów, gdy Afroamerykanin był zwykłym czarnuchem, czasem mającym lżejszą posadę domowego czarnucha.
I wszystko w tym filmie takie ledwo dotknięte, mimo że miejscami niektóre sceny ciągną się i nie widać przyczyny, dlaczego tak akurat ma być. Jest więc kawałek historii Stanów Zjednoczonych od 1926 roku do wyboru na urząd prezydenta Baraka Obamy - innego czarnego. Chociaż tak po prawdzie, to ja sądzę, że gdyby jego skóra była nieco ciemniejsza, to szans nie miałby żadnych.
Najbardziej jednak utkwi mi w pamięci jedno zdanie pod koniec filmu, warte zastanowienia (zresztą pojawiło sie i znikło bez specjalnego wydźwięku):
Ameryka zawsze odwracała głowę od spraw wewnętrznych.
Niedojrzała chyba ta Ameryka jednak.


 Coś "czarnego" z Ameryki? Bad Brains  - I and I Survive.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz