Co prawda zostało mi kilka filmów do opisania, które tkwią w notatkach, to jednak tym razem kolejny pokaz przedpremierowy (miło, że istnieją kina, w których się odbywają takie seanse).
Gdyby odrealnić cały wątek z "państwem" Czerkiestan, czyli niejako polityczny podtekst, cały film oglądałoby się wspanialej. Tak, jak to było w przypadku Jeszcze dalej niż północ. O ile wcześniejszy obraz w reżyserii Dany'ego Boona - Nic do oclenia oglądało się tylko przyjemnie, to już PRZYCHODZI FACET DO LEKARZA jest zrobiony na miarę Jeszcze dalej..., chociaż przez to całe zamieszanie w Czerkiestnie wyższej noty u mnie nie otrzyma.
Może w tym przypadku chodziło o zilustrowanie faktu, że bez Google nie da się żyć we współczesnym świecie? Co dla naszego bohatera - Romaina Fauberta (Dany Boon) ma dokładnie życiowe znaczenie, nie może bowiem rozpoznać czekającej go nowej choroby (spośród tysięcy innych, które dzięki wyszukiwarce odkrył w swoim organizmie). Na pewno nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy jego lekarz Dimitri Zvenka (rewelacyjny Kad Merad), tym bardziej, że zbieg okoliczności rzuci hipochondryka Romaina w ramiona jego siostry Anny (bardzo sympatyczna Alice Pol). Przecież taki osobisty lekarz życia nie ma prywatnego, gdy w każdej chwili może zjawić się "dogorywający" pacjent. A jak rysuje się przyszłość, kiedy zostanie szwagrem? Chyba, że to jest skuteczne lekarstwo na... samotność.
Zdrowego śmiechu życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz