Pomijam decydentów dopuszczających spolszczony tytuł zagranicznego filmu na rynek polski, którzy to z Polaków chcą często zrobić debili, jak w przypadku najnowszego filmu, trochę gorzkiej komedii Agnès Jaoui. Bo przecież nie zorientujemy się z fabuły filmu, że historia dzieje się w baśniowych sceneriach przeniesionych do współczesnego świata. A wszelkie odniesienia do Kopciuszka, Czerwonego kapturka i pewnie jeszcze jakiejś bajki dla dzieci trzeba podkreślić jakże bajkowym tytułem. Tyle, że w tej uwspółcześnionej baśni na pierwszy rzut oka widać, że życie rzeczywiste daleko odbiega od ogólnej szczęśliwości. Chociaż nie ma złych wróżek (czytaj: radiestetek, zapewne ze stosownym dyplomem magistra interpretacji przyszłości), a reszta kanonów i rekwizytów: zagubienie w lesie, lizak w kształcie jabłka itd. się zgadzają, to rodzina potencjalnego księcia jest rozbita, powierniczka najskrytszych sekretów - ciotka, mieszkająca poza miastem niespełniona aktorka - wróżka dla dzieci też jest po rozwodzie i zaczyna tracić kontakt z nastoletnią córką, dzieci spędzają czas w coraz to innym domu, niby miłość rozkwita, ale okazuje się, że to nie ta, a ogólna niewiara w Boga, niebo, sprawy niewytłumaczalne męczy, gdy chodzi o przepowiednię sprzed 40 lat. Życie, w przeciwieństwie do bajki, rządzi się innymi prawami. Ta historia trochę się przeciągała, na początku nawet się pogubiłem, czyja rodzina (zbiór rodzin) jest czyja. Ale jak to w bajkach bywa, po wielu perypetiach, gdzie tak naprawdę nic tragicznego się nie stało (nikt nie zgwałcił nawalonej księżniczki) wszystko powoli wraca do normy realizmu. Z tym, że - i to jest tytuł filmu KSIĄŻĘ NIE Z TEJ BAJKI - pod koniec tej historii okazuje się, iż książę był z wadami, ale coś szlachetnego w nim zostało, za to księżniczka była nie z tej bajki.
Jednak reżyserka dobrze zapamiętała dziecięce uczucia.
Zespól Deuter na dzisiejszy wieczór, utwór Dziecięce uczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz