Już samo poruszanie się wraz z kamerą po uliczkach i zaułkach Santiago de Compostela (i zapewne paru innych hiszpańskich miasteczek) daje zapowiedź wspaniałej uczty. Rzeczywiście, odpowiednio dobrane oświetlenie, muzyka, zdjęcia jako niesamowite tło do różnorodności ludzkiego postrzegania szczęścia, różnych odcieni miłości.Czy to będzie rodzinne (wcale nie szczęśliwej rodziny) śniadanie, czy kończenie nocnej popijawy, albo szybka kawa z poznanym poprzedniego wieczoru kochankiem, to dopiero początek - podzielonego na trzy części głównych posiłków - filmu Jorge Coira. Każda taka chwila przynosi przedsmak akcji filmu, opowieści o zahaczających o siebie życiorysach. Główni bohaterowie tych historii do końca dnia, właściwie do końca kolacji muszą podjąć jakąś istotną dla swojej przyszłości decyzję, nie jest to łatwe, często sytuacje bywają zaskakujące (niespodziewany telefon od kobiety marzeń, która właściwie chce tylko seksu, wymiana zdań ze starszym kochankiem, śmierć ojca). Wyłamuje się z tego schematu jedynie para staruszków, oni nie muszą już dokonywać wyborów. Z namaszczeniem, powoli celebrują swoje posiłki, milcząco aprobując codzienne rytuały partnera.
Dodać należy bardzo naturalną grę aktorów.
Dwie prowincje dzielą hiszpańską Galicję od Kraju Basków, dla państwa więc tamtejszy zespół Kortatu w utworze Zu atrapatu arte.
Gdy skończyłem pisać, dowiedziałem się o tragicznej katastrofie kolejowej wczoraj przed odpustem św. Jakuba w okolicy Santiago de Compostela. Mam prośbę, uczcijmy chwilą ciszy pamięć tych, którzy zginęli w tej katastrofie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz