O 20,25 na jednym z publicznych kanałów telewizyjnych CZŁOWIEK W OGNIU (reżyseria Tony Scott) z 2004 roku. Tak dobry film sensacyjny rzadko zdarza się w telewizji. Nad ranem ten obraz był już prezentowany. Nie rozumiem pewnej sprawy: z jednej strony jest przywiązanie do dziecka, a tym samym teoretyczne życzenie śmierci każdemu, kto to dziecko skrzywdził, a z drugiej głęboka wiara (w Meksyku katolicka jak mniemam) w Boga i... no właśnie, gdzie dla tych ludzi jest Bóg, kim dla nich jest? Sędzią i wydawcą wyroków, a oni jego posłańcami, by przybliżyć ten wyrok? W takim razie, po co im katolicka, chrześcijańska wiara nauczająca wybaczania, a już w żadnej mierze nie nakazująca zemsty. To znaczy ja wszystko rozumiem, tylko ludzie nie wiedzą w co wierzą, z jednej strony uczestniczą w rytuałach religijnych, dużo o tym mówią, a z drugiej i tak zostawiają Boga, licząc się tylko ze swoimi nawet nie prawami, ale zaledwie zasadami.
Bo już wierzącego ojca, sprzedającego córkę porywaczom (na pewien czas!) to już kompletnie nie chcę zrozumieć.
Pomijając kwestię hipokryzji, uważam, że Creasy, to jedna z lepszych, jeśli nie najlepsza rola Danzela Washingtona. Prócz niego ciekawa rola Christopher Walkena (chociaż drobna), śledzący jego filmowy dorobek będą nieco zaskoczeni. Występują także Dakota Fanning jako porwana dziewczynka i Radha Mitchell - matka Pity (obok dziecka jedyna, która nie bardzo wie, jak się odnieść do całości zdarzeń, jest przede wszystkim matką, a wiary dopiero się uczy, nie najlepszy to jednak pomysł zaczynać w takiej chwili od Starego Testamentu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz