czwartek, 6 lutego 2014

"Bierz, póki dają"

To całkiem niezły tytuł, jak na rosyjską bajkę. Reżyser Boris Khlebnikov niestety użył bardziej banalnego: DŁUGIE I SZCZĘŚLIWE ŻYCIE.
Gdzieś w dalekiej - między Murmańskiem, a Karelią - Rosji jest były kołchoz (za Sojuza), czy sowchoz, ale teraz niektórzy przedsiębiorczy ludzie wydzierżawiają część tych ziem, wykorzystując miejscową ludność jako... parobków. Niektóre z tych podzielonych gospodarstw jednak nie przynoszą (nadal planowanego odgórnie) zysku. Trzeba więc je sprzedać. Płacąc niemalże (jak w naszym kraju za umowy śmieciowe) grosze (pamiętam, kopiejki).
Przyznaję, że oglądam, ale niezbyt lubię oglądać współczesne rosyjskie filmy, ponieważ: są romantyczne, poruszają zbyt wiele (rozumiem, to duży kraj) społecznych prawd i problemów i... zawsze ktoś z tych romantycznych bohaterów (duraków?) ginie.
Bezsensownie.
Film Khlebnikova przez cały czas do tego zmierza. Motto jest niemal namacalne: "Idealista? Trzeba to wykorzystać." Opuszczają go więc ludzie, którym chce pomóc, największym przeciwnikiem okazuje się przyjaciel, a jego dziewczyna opuszcza go... by potem wrócić, nie zdając sobie sprawy, że w okolicach tundry, jak na Dzikim Zachodzie urodził się współczesny bohater  - wątpliwy, poddający się swojej wizji, może jednak to niby bohater. Czasy już nie są tymi z Dzikiego Zachodu. Ale bajka, jak bajka,  nawet ładna, z pięknymi zdjęciami tamtej przyrody, zwłaszcza miejscowej rzeki, ciągle tej samej - gdy pada deszcz bardziej niespokojnej.

Dobrej nocy życząc: Kino - A Song Without Words.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz