Może gdyby zostawić oryginalny tytuł, tzn. Kertu, film Ilmara Raaga zwróciłby uwagę większej liczby widzów. Uważam, że ci, których zniechęcił polski dodatek do tytułu, sugerujący jakiś mdły melodramat, mają czego żałować. Owszem, miłość się tu pojawia, ale jakże subtelnie przedstawiona. I niejednoznaczne sytuacje oraz relacje między ludźmi wchodzą tu w grę. Dodatkowo estoński reżyser stworzył dzieło, które miejscami trzyma w napięciu podobnym do tego, które przeżyłem podczas oglądania Polowania Vinterberga.
Z jednej strony jest pewien bezrobotny - niczym się nie wyróżniający, ale może dlatego świetnie dobrany do roli Villu Mait Mamtsten - łapiący się prac dorywczych, w dodatku nie stroniący od kieliszka, oraz okolicznych kobiet. Nie przypominam, spałem z Tobą? - pyta złośliwie staruszkę, która idąc za głosem tłumu dołącza do grona wyrzucających go poza obręb "zdrowego" społeczeństwa. Villu dowiaduje się, że ma raka, jednak nie zamierza w związku z tym czekać biernie na koniec, nie korzystając dalej z życia.
Spotyka na swej drodze dziewczynę z sąsiedniej wioski (kolejna nieśmiała postać, idealna do tej roli - Ursula Ratasepp), w pewien sposób, pod wpływem chwili, próbuje ją wykorzystać seksualnie, zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy mówią o niej stuknięta Kertu (lat 30). Jest jednak pewna rzecz: niedawno dostał od niej widokówkę z fragmentem wiersza (tak mu się na razie wydaje), a podczas spaceru i rozmowy dociera do niego, że jest coś nie tak, zupełnie inaczej, niż z pozostałymi, znanymi mu kobietami.
Nie podoba to się oczywiście miejscowej społeczności, zwłaszcza ojcu dziewczyny..
- Tata jest ciągle zły? - pyta matkę.
- Przejdzie mu. - odpowiada zagadnięta, czujnie spoglądając w bok.
(Pewnie, gdy jeszcze kilka razy uderzy ją w twarz za próbę samodzielnego myślenia.)
Bo Villu, stać na to, żeby zmienić swoje życie, gdy będzie miał odpowiednią motywację. A zdrowia Kertu nigdy nie konsultowano z psychologiem, nie ma udokumentowanej choroby, po prostu działa tylko na wolnych obrotach i przede wszystkim... boi się ludzi. Ten strach został jej wpojony w rodzinie, nie tylko zresztą jej.
Bardzo polecam estoński dramat KERTU - MIŁOŚĆ JEST ŚLEPA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz