Długo zbierałem się do napisania tego postu. Nie chodzi tylko o przerwę spowodowaną problemami zdrowotnymi. Po prostu starałem się wyszukać w swojej pamięci jakiś rosyjski, czy nawet radziecki film, który byłby radosny i który nie opowiadałby (czasem pomimo szczęśliwego zakończenia) o jakiejś tragedii, czy to rodzinnej, czy społecznej, czy też na skalę światową, jak wojna chociażby, czy inna rewolucja.
Ostatni film Andrieja Zwiagincewa także nie odbiega od tego kanonu.
To film jak najbardziej współczesny, opowiadający o zwykłych ludziach, ich marzeniach, codziennych troskach, kruchej przyjaźni naznaczonej zdradą, oddaleniem od siebie małżonków i... wszechwładnej instytucji władzy:
- samorządowej (mer) - Ja tu jestem gospodarzem. Ja go nauczę z kim nie można zadzierać. 13 lat? - I chwała Bogu.
- kościelnej (pop) - Wszelka władza pochodzi od Boga. Póki jemu wszystko odpowiada, nie masz się czego bać.
- porządkowej (milicja) - Dasz radę pojechać? - Przecież pracuję w drogówce!
Na tych kilku cytatach mógłbym zakończyć zachętę do obejrzenia naprawdę gorzkiego filmu o współczesnej Rosji (ale czy tylko?). LEWIATAN jest pełen odniesień do czynienia dobra, bezinteresowności, sprawiedliwości, czy w konsekwencji do biblijnego Hioba i jego cierpliwości, która zostanie nagrodzona, ale niestety tytułowy potwór odbiera Koli godność, przyjaciela, żonę, rodzinę, dom, w końcu wolność. A sprawiedliwość, zamiast nagrody staje się fikcją.
Jeszcze jedno, skąd reżyser bierze takich (naturalnych, świetnych) aktorów? Mógłbym wymienić nazwiska, ale musiałbym podać wszystkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz