czwartek, 22 stycznia 2015

"W życiu gramy. Kłamiemy. Dla dobra sprawy."

Film Waldemara Krzystka nieco mnie zaskoczył. Nie dotarły do mnie wcześniej o nim jakiekolwiek informacje, przeczytałem na plakacie kilka polskich nazwisk (nie zawsze lubianych aktorów), więc poszedłem z pewną dozą niepewności. Po jakimś czasie zorientowałem się, że ten kryminał mnie wciąga, czuję emocje, chciałbym poznać prawdę... No właśnie: A gdzie jest prawda? Komu ona potrzebna? - pyta jeden z bohaterów filmu. Bo FOTOGRAF nie jest o seryjnym mordercy (który może nie musiałby zabijać, gdyby ktoś za nim ciągle nie nadążał, nie szukał). Nie jest też o Koli Sokołowie (Po prostu Kola). Jest o poszukiwaniu własnych korzeni, przez dziecko radzieckiej rodziny wojskowej (z dawnego ich garnizonu w Legnicy) oddanego do szpitala psychiatrycznego za zabójstwo ojca. Ale to też warunkowo. Ponieważ to niby dziecko - już dorosły człowiek - szuka prawdy. Niewielu ją już zna, ale ten człowiek chce zrozumieć jej mechanizm. Nie tylko on, kierowca jego rodziców Malikow, bardzo przywiązany no Koli, gdy ten był jeszcze w garnizonie, między jednym, a drugim haustem wódki zastanawia się: Gdzie jest prawda? Na fotografii? Czy w głowie?
Kola postępuje tak, jak urządzono mu świat w dzieciństwie. Innego nie zna. Ponieważ matka była prokuratorem wojskowym, a ojciec zastępcą dowódcy garnizonu, widział jak dzieją się rzeczy, o których nie wolno mówić, jak się kłamie, jak się zabija, a w każdym razie, jak się oszukuje opinię publiczną.
Według matki: Miał normalne, szczęśliwe dzieciństwo.
To również prawda o dezerterach z sowieckiego garnizonu, którzy wybierali śmierć, a z których państwo radzieckie potrafiło zrobić bohaterów, byle prawda nie wyszła na jaw.

Podoba mi się również ocena klasyków rosyjskiej literatury: Przymulają tak samo, jak wódka. Ale nie ma kaca.

Grupa Kino z ówczesnych, radzieckich czasów chyba będzie na miejscu: mama my vse soshli s uma




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz